środa, 5 października 2011

fasola nad Dunajcem

Witam po przerwie.
Znów wyjechalam na pare dni do pięknej wioski nad Dunajcem.
A tam nie miałam dostępu do komputera. W sumie to dobrze, bo człowiek odpoczywa od tej nowoczesności!
Taka cudna tam jesień( u mnie w lesie też).
Było jeszcze dużo słodziutkich malin, więc robiłam soki i dżemiki dla mojej ukochanej wnusi.
Gospodarz ma ponad 80 lat, gospodyni niewiele mniej, ale jeszcze "na chodzie'.
Na ich polu dojrzałe głowy sloneczników - jedzmy ziarenka o tej porze, zawierają mnóstwo dobrych rzeczy.
Fasola na tykach - wiszące długie strąki, a w nich wielkie ziarna "Jaśka". Gotowaliśmy - i jedliśmy z ziolami i olejem lub masłem jak kto woli uwierzcie, przepyszna, "niebo w gębie"!
Jeszcze przywiozlam do domu - uraczyć moich.
Codziennie Świeze jaja od żyjących na wolności kurek gdzie w stadzie przystojny kogut.

Spokój, odpoczynek, zmiana otoczenia i piękna wijąca się leniwie  rzeka - wszystko piękne!









Brak komentarzy: